sobota, 17 lutego 2024

Myślę o końcu

 Ostatnio się zafiksowałam na autodiagnozowaniu ADHD.

Najpierw przeczytałam ankietę, która ma pozwolić je zdiagnozować i mam sporo objawów i nawet rzeczy, których nie łączyłam z ADHD, mogą nimi być, np. kompletny brak umiejętności przyjmowania krytyki.

Potrzebuję wiedzieć, kiedy koniec - to mi daje poczucie bezpieczeństwa. Może to wynikać z tego, że męczy mnie skupianie uwagi. Ciekawe, jak ktoś taki miałby robić mindfulness, które polega na byciu tu i teraz. A ja myślę o końcu. To telos. 

Jak wchodzę na bieżnię, to od razu z założeniem, ile minut, km albo kalorii. Jak jadę rowerem, to dokądś. Jak czytam książkę, to do końca, a najchętniej w ramwaju, bo wiem, ile trwa moja droga do pracy. Nie rozumiem, jak można iść pochodzić po lesie. Chyba musiałabym założyć docelową liczbę napotkanych ptaków albo chociaż wielkość wiadra do wypełnienia grzybami.

Coś z tym końcem zawsze było na rzeczy, bo do tej pory, a od przedszkola do łez doprowadza mnie piosenka o pożegnaniu: "przy innym ogniu w inną noc do zobaczenia znów". Wiem, że miałam od początku podejrzenia, że to ściema i nie ma gwarancji, że zobaczę te osoby przy innym ogniu w inną noc, ale dorośli nie chcieli tego powiedzieć wprost. Ty bardziej, że śpiewaliśmy to w dzień i w życiu w przedszkolu nie było ogniska. 

Tak sobie teraz myślę, że jeśli faktycznie bym miała to ADHD, a i tak sporo osiągnęłam, to co by było jakbym go nie miała i jestem trochę zła. Jak dostanę certyfikat ADHD, to pogadam sobie z rodzicami, którzy bardzo rozbawieni lubią opowiadać, jak ćwiczyłam serwis tenisowy pod klasą w szkole bez piłki i rakiety, zamiast mnie zaprowadzić kontrolnie do psychologa. 

Jest we mnie taki męczeński akcent, że im coś jest trudniejsze, tym większa szansa, że to zrobię. W sensie nikt kogo znam, nie umie pójść na basen na 7. Albo teraz codziennie coś ćwiczę. Albo uczę się greckiego w dużym stopniu sama. I wczoraj na bieżni słuchając Mariny Satti pomyślałam, że przetłumaczę rzetelnie jakąś jej piosenkę i przeanalizuję gramatykę grecką na jej podstawie. I przypomniało mi się, że tak zrobiłam ze wszystkimi piosenkami Brittney Spears z płyty "Oops I did it again" jak miałam pewnie z 10 lat dokładnie w tym salonie, w którym teraz siedzę. I uśmiecham się do tej szalonej Ulci i przytulam ją mocno. Przykro mi, że musiało być jej tak ciężko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz