sobota, 18 października 2014

Paris est tout petit

Nadeszły upragnione i zasłużone wakacje z okazji, jak na laicki kraj przystało, Wszystkich Świętych. W zeszłym tygodniu postanowiłam trochę przejąć inicjatywę na zajęciach z licealistami i zaproponowałam, że przygotuję prezentację o Czesławie Miłoszu, którego fragment uczniowie omawiali. Na pytanie, czy ktoś coś o nim słyszał, w każdej grupie odpowiadałac mi głucha cisza i unikanie kontaktu wzrokowego. Wtedy, za każdym razem coraz mniej zaskoczona taką reakcją, przystępowałam do wyjaśnień. Kończyłam uwagą, że Miłosz tłumaczył Simone Weil, która przez 11 lat mieszkała na ulicy, na której mieści sie liceum. Żeby nie pozostawiać wątpliwości, dodawałam w odpowiedzi na wyczekujący wzrok moich uczniów: "To chyba tyle z mojej strony". I wtedy czasem ktoś podnosił rękę. Pełna nadziei udzielałam głosu śmiałkowi, żeby usłyszeć jedno z dwóch pytań, które nie powinny mnie dziwić po tylu latach w systemie edukacji: "Czy może Pani wrócić do pierwszego slajdu?" tudzież "Czy mogę wyjść do toalety?". Może za dużo nowych informacji, za mało punktów zaczepienia. Ale będę próbować. 
Lepsze to niż sprawdziany z ortografii na rz i ż. Zdecydowanym liderem klasyfikacji przyczyn wyrwanych włosów jest zapisanie tego samego wyrazu na dwa różne sposoby: najpierw "żeźbiarz", potem "rzeźbiaż".
W czwartek odbył się pokaz filmu "Ida" u Dominikanów. Po projekcji bracia zaprosili na bufet i udało mi się zostać gwiazdą stolika. Przyczyniły się do tego moje dwie właściwości: pochodzenie i kariera tłumaczki. Jedna z rozmówczyń przypomniała sobie, że była kiedyś na pielgrzymce w Częstochowie. Kiedy powiedziałam jej, że przeszła w takim razie 320 km wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie. Po debacie podeszłam do jednego z braci, który wyznał, że dwa tygodnie wcześniej był w Krakowie (najwyraźniej wszystkie drogi prowadzą jednak do Polski) i spytałam, czy słyszał o o.Szustaku. Bardzo rozbawiony przytaknął i stwierdził, że to chyba jakaś wielka gwiazda, bo wszyscy mu o nim mówią. Nasłuchałam się od niego komplementów o moim akcencie. Że bezbłędny. Że by nie zgadł, że nie jestem Francuzką. Sam film był bardzo dobry, ale postać Idy niesamowicie mnie irytowała swoim nieprawdopodobieństwem psychologicznym. Dla mnie była po prostu zintegrowana na jakimś niskim poziomie, niczego nie podważała i jej temperament graniczył z autyzmem. 
Wczoraj ponowiłam wizytę u Dominikanów tym razem w celu czysto rozrywkowym. W piątki organizowane są bowiem wieczorki z alkoholem po 1,5 euro. Ale o tym zaraz. Wcześniej bowiem byłam umówiona z asystentką angielskiego na jedzenie. Poznałam ją zresztą dwa tygodnie wcześniej w cave 222 (piwnica klasztoru Dominikanów, gdzie odbywają się wieczorki). Tylko dzięki niej nie wyszłam wtedy po 5 minutach. No więc Josephine zaprosiła mnie na tartę z cukinią, pomidorkami i serem brie do siebie, do mieszkania w 2. dzielnicy. Bardzo fajna osoba. Tylko ja miałam wczoraj jakiś dzień gaduły i strasznie dużo paplałam. I w końcu Jospehine mnie spytała: "Ty jesteś ekstrawertyczką, nie?". Od tamtego momentu, mimo wielu zapewnień mojej znajomej Walijki, że bardzo lubi ekstrawertyków, starałam się panować nad sobą. 
Na wieczorku, na który dotarłyśmy z Josephine nieco spóźnione, poznałam dwie Polki ze staffu. Jedna przyjechała do Paryża trzy lata temu "za chłopakiem". Wspaniała historia. Ach, no i dostałam propozycję pracy za barem w przyszłym tygodniu. Czyli też będę staffem. Sława i pieniądze (gwoli ścislości, ani jedno, ani drugie). A poświęcenie jest ogromne, bo dzień później mam już warsztaty zumbowe o 9 rano..  
Z wieczorku wracałam dzielnie rowerem i w pewnym momencie zauważyłam chłopaka, którego poznałam na tańcach, a z którym miałam się spotkać, jak wróci z Hiszpanii. Francois pochodzi z Quebecu, jest doktorantem socjologii i wie, kim jest Chomsky. Od razu zyskał sobie miejsce w moim sercu. Niestety mój umysł stracił na lotności po północy i zanim pomyślałam, że mogłabym do niego podjechać, zdążył się sporo oddalić. Swoją drogą, niesamowite. Akurat wracał z lotniska, bo miał ze soba walizkę. Jaka jest szansa, żeby spotkać kogoś akurat w momencie powrotu z podróży? Paris est tout petit.. a jak dotarłam do mieszkania, to widzę wiadomość od niego: "wracamy około północy z kolegą, chcemy gdzieś wyjść, masz ochotę dołączyć?". Cóż, odpisałam, że wróciłam do siebie i ustaliliśmy, że mamy się zobaczyć w niedzielę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz